Nawet 100 tysięcy osób wzięło udział w strajku generalnym, który 26 marca odbył się na Śląsku oraz w Zagłębiu Dąbrowskim. Stanęły autobusy, pociągi i tramwaje. Prace przerwały największe zakłady w regionie.

Takiego protestu nie było w Polsce od ponad 30 lat. Na Śląsku oraz Zagłębiu Dąbrowskim przez kilka godzin nie pracowały największe zakłady produkcyjne. Kopalnie wstrzymały wydobycie, nie kursowała komunikacja miejska. W niektórych szkołach nie odbyły się pierwsze lekcje. To efekt strajku generalnego.

W Rudzie Śląskiej już wczesnym rankiem rozpoczęli strajk pracownicy Huty Pokój. Jeden z największych zakładów stalowych w Polsce stanął na 2 godziny.

Podobnie było w zakładach górniczych. W rudzkiej kopalni Bielszowice fedrunek wstrzymano, a górnicy spotykali się na masówkach.

W wielu miastach odbyły się marsze niezadowolenia oraz pikiety. Pod urzędem marszałkowskim w Katowicach protestowało kilkanaście tysięcy osób niezadowolonych z obecnej polityki rządu.

Do strajku doszło, ponieważ rząd nie zamierza spełnić pięciu wysuwanych przez związki zawodowe postulatów. Czyli stworzyć systemu osłon oraz ulg podatkowych dla przedsiębiorców, którzy utrzymują zatrudnienie w okresie niezawinionego przestoju produkcyjnego, wypłacać rekompensaty dla przedsiębiorstw, w związku z wprowadzeniem w życie pakietu klimatyczno-energetycznego; ograniczyć umowy śmieciowe; zlikwidować narodowy funduszu zdrowia i powrócić do kas chorych; utrzymać emerytury pomostowe dla pracowników pracujących w szczególnych warunkach.

Ten ostatni postulat jest wyjątkowo ważny dla wszystkich osób pracujących w górnictwie.
Cały Śląsk pokazał dzisiaj rządowi żółtą kartkę. Związkowcy ostrzegają, że iskra, która wyszła z regionu, wkrótce może rozprzestrzenić się na cały kraj. A monopolu na władze nie ma nikt.

KOMENTARZE