Gwiazda Ruda Śląska pokonała GKS Tychy. Rudzianie, którzy w tym sezonie nie potrafili znaleźć sposobu na ekipę Grzegorza Morkisa przełamali się w najodpowiedniejszym momencie. – To jest jednak dopiero 10% tego co musimy wykonać – studzi entuzjazm trener rudzian, Rafał Krzyśka.

Gwiazda od początku meczu była lepszą ekipą, po pierwszej połowie prowadząc 4:2. W jej szeregach pierwsze skrzypce grali Ariel Piasecki i Adam Jonczyk, którzy dwukrotnie wpisywali się na listę strzelców. – Mecz mieliśmy prawie cały czas pod kontrolą. Nawet gdy tyszanie byli blisko nie traciliśmy kontroli – dodaje opiekun rudzkiej drużyny, zaznaczając jednocześnie. – W tym meczu mieliśmy dobre 10 minut. Z gry tak więc jestem średnio zadowolony.


Wypowiedź ta jest jednak niejako w opozycji do tego, co podopieczni Rafała Krzyśki wyczyniali na parkiecie. W drugiej połowie rudzianie bowiem jeszcze powiększyli przewagę, a w końcówce meczu swego pierwszego gola w barwach Gwiazdy zdobył Krzysztof Piskorz. Gospodarze w tym momencie grali już z lotnym bramkarzem, ale na niewiele się to zdało.
W ekipie tyszan na wyróżnienie na pewno zasłużyli strzelcy bramek: Patryk Szachnitowski i Michał Słonina, który starał się brać ciężar gry na siebie.


Po tej wygranej sytuacja na dole tabeli zrobiła się jeszcze bardziej ciekawsza. Tyszanie po porażkach na własnym terenie z Katowicami i z Gdańskiem (w sezonie zasadniczym) oraz przegranej z Gwiazdą (w play-out) muszą mocno drżeć o ligowy byt, natomiast Gwiazda po wygranej w Tychach wraca do gry. – Najważniejsze dla w tym spotkaniu były trzy punkty. Wracamy do gry – podsumował niedzielny mecz Krzyśka.

KOMENTARZE