archiwum SFERA TV archiwum SFERA TV

Na piętnaście sekund przed końcem meczu Gwiazda prowadziła w Gdańsku 2:1. Wydawało się, że historia z meczów z AZS UŚ Katowice, kiedy to rudzianie tracili punkty w samych końcówkach już się nie powtórzy.

Niemal przez cały mecz Gwiazda w Gdańsku grała dobrze w defensywie – i co równie ważne – miała dużo szczęścia. Wtedy to jednak na strzał z dystansu zdecydował się Wojciech Pawicki. Ku rozpaczy rudzian piłka wpadła do siatki. Gwiazda wycofała bramkarza, a na dwie sekundy przed końcem meczu fakt ten wykorzystał Paweł Friszkemut dobijając rudzian strzałem z daleka.
 
Pierwsza połowa dla ekipy Rafała Krzyśki rozpoczęła się jednak fantastycznie. W piątej minucie bramkę dla Gwiazdy zdobył Ariel Piasecki, a w 15 minucie wynik podwyższył Krzysztof Piskorz. I chociaż gdańszczanie byli stroną przeważającą, mieli swoje sytuacje, to nic z nich nie wynikało.

Przez długi czas podobnie wyglądała druga odsłona. Gdańszczanie starali się różnymi sposobami – najgroźniejszy w tych próbach był Łukasz Knioch – pokonać Rafała Krzyśkę, ale udało się to jedynie Pawickiemu w 24 minucie. Po otrzymaniu piłki z boku minął dwóch rudzian i zdecydował się na strzał, który pozwolił gdańszczanom złapać kontakt. Kolejne minuty przypominały jednak bicie głową w mur. Gwiazda również szukała swoich szans, a najgroźniejsze sytuacje stworzyli sobie Bartosz Siadul i Mateusz Omylak. W 35 minucie gospodarze zdecydowali się na wycofanie bramkarza, ale horror rudzian rozpoczął się na wspomniane na wstępie piętnaście sekund przed końcem meczu…

KOMENTARZE