W tym roku w polskich kopalniach węgla kamiennego zginęło już pięciu pracowników firm zewnętrznych. Wyższy Urząd Górniczy coraz baczniej przygląda się ich działalności oraz warunkom, w jakim przychodzi im pracować.
Przez kilka ostatnich lat największe spółki węglowe na Śląsku chętnie korzystały z usług zewnętrznych firm górniczych. Nie inaczej jest w Katowickim Holdingu Węglowym, gdzie ich pracowników ceni się za fachowość.
Szerokim echem w całej Polsce odbił się ostatni wypadek w KWK Bielszowice, gdzie 28-letni górnik stracił życie w wyniku rażącego naruszenia zasad bezpieczeństwa. Kilkadziesiąt godzin po wypadku Kompania Węglowa zakończyła współpracę z Chorzowskim Przedsiębiorstwem Robót Górniczych, do którego należał pracownik, a media zaczęły pisać o brakach w wyszkoleniu pracowników.
O tym, jak wyglądają szkolenia staraliśmy się porozmawiać z przedstawicielem Chorzowskiego Przedsiębiorstwa Robót Górniczych, niestety prezes firmy nie znalazł dla nas czasu.
Po katastrofie w kopalni Halemba, gdzie większość z 23 ofiar stanowili górnicy z firmy usługowej, spółki węglowe zaczęły bardziej rygorystycznie kontrolować standardy pracy tych podmiotów. Jednak zdaniem Wyższego Urzędu Górniczego w praktyce jest z tym różnie.
Pogoń za tonami węgla, zbyt mały nacisk na bezpieczeństwo, a może po prostu ludzka niefrasobliwość jest przyczyną ostatnich wypadków? W ubiegłym roku w kopalniach węgla kamiennego życie straciło trzech pracowników firm zewnętrznych, w tym roku już pięciu zjechało na dół na swoją ostatnią szychtę.