Do kilku niebezpiecznych aktów sabotażu doszło w ciągu ostatnich 48 godzin na polskich torach. We wsi Mika na Mazowszu wysadzono fragment toru kolejowego, natomiast na Puławach doszło do nagłego zatrzymania pociągu relacji Świnoujście-Rzeszów. W pociągu zostały wybite szyby, na całe szczęście nikomu nic się nie stało. Sprawę kolejowych incydentów bada Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.
Na trasie kolejowej Warszawa–Lublin doszło do niebezpiecznego incydentu, który premier polskiego rządu, Donald Tusk określił jako akt dywersji wymierzony w bezpieczeństwo państwa. W pobliżu stacji kolejowej we wsi Mika eksplodował ładunek wybuchowy, niszcząc fragment toru. Według wstępnych ustaleń, ładunek miał najprawdopodobniej doprowadzić do wysadzenia przejeżdżającego pociągu.
Świadkowie relacjonowali, że około południa słychać było głośny huk. Na miejscu natychmiast pojawiły się służby ratunkowe, policja oraz prokuratura. Teren został zabezpieczony, a linia kolejowa zamknięta do czasu zakończenia działań śledczych.
Premier Donald Tusk poinformował, że podobne uszkodzenie torów wykryto również kilka kilometrów dalej, na południowy wschód od wsi Mika. Podkreślił, że sytuacja ma charakter poważnego incydentu bezpieczeństwa. – Wysadzenie toru kolejowego to bezprecedensowy akt dywersji wymierzony w bezpieczeństwo Polski. Trwa śledztwo. Dopadniemy sprawców, niezależnie od tego, kto jest ich mocodawcą – oświadczył premier.
Do drugiego zdarzenia doszło tego samego dnia wieczorem. Około godziny 21 policjanci z Puław otrzymali informację o nagłym zatrzymaniu pociągu relacji Świnoujście–Rzeszów, którym podróżowało 475 osób. Maszynista zareagował w porę, unikając możliwej tragedii. Jak przekazała lubelska policja, nikt nie odniósł obrażeń, choć w jednym z wagonów wybite zostały szyby – prawdopodobnie w wyniku uszkodzenia trakcji przez zniszczony fragment toru.
W związku z sytuacją Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zwołało nadzwyczajne spotkanie z udziałem szefa resortu Marcina Kierwińskiego, ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Waldemara Żurka, a także ministra koordynatora służb specjalnych Tomasza Siemoniaka. Obecne było także kierownictwo służb odpowiedzialnych za bezpieczeństwo państwa.
Śledczy badają, kto mógł stać za tymi incydentami. Premier nie wyklucza, że to element działań dywersyjnych wymierzonych w polską infrastrukturę kolejową. Zdaniem ekspertów za aktami sabotażu mogą stać rosyjskie służby.