8 października minął rok od chwili, kiedy fotel prezydenta Bytomia przejął Damian Bartyla. Co przez ten czas udało się zrobić? W jakim kierunku podąża jedno z najbardziej problematycznych miast na Śląsku?
Ponad rok temu Damian Bartyla wygrał przyspieszone wybory samorządowe w Bytomiu i rozpoczął budzenie miasta, które targane wieloma problemami zapadało w coraz głębszy, zimowy sen. - Praktycznie wszystkie sfery życia społecznego i miejskiego wymagają w Bytomiu poprawy. Pracy jest cała masa. Powolutku staramy się budzić to miasto do życia – mówił wówczas Damian Bartyla, prezydent Bytomia.
Za swój największy sukces prezydent Bytomia uważa otwarcie się władz na ludzkie, przyziemne problemy. W tym likwidację podatku deszczowego czy reaktywację bytomskiego elektronika. - Powrót elektronika w dawne mury to moja obietnica wyborcza. Cieszę się, że udało się ją spełnić – nie kryje zadowolenia gospodarz bytomskiego magistratu.
Jednym z największych problemów w mieście jest rekordowe bezrobocie. Co piąty bytomianin nie ma pracy, a ludzie nie widzą szans na lepsze jutro. Dobra posada jest często na wagę złota. - Obecnie jestem na stażu z urzędu pracy, a zatrudnienia szukałam okrągły rok – żali się jedna z mieszkanek Bytomia.
Władze miasta starają się to zmienić, stawiając na biznes. Kilka dużych firm jest zainteresowanych inwestowaniem w Bytomiu. - Powstaje tutaj specjalna strefa ekonomiczna, co powinno generować nowe miejsca pracy. Wkrótce zacznie działać w mieście fabryka wełny mineralnej, która zatrudni 200 osób – zdradza Bartyla.
Źle rządy Bartyli ocenia opozycja. To właśnie jego obwinia za likwidację Śląskiego Teatru Tańca oraz brak dużych inwestycji.
Dwanaście miesięcy minęło szybko, a na koncie władz Bytomia pojawiły się pierwsze sukcesy oraz porażki. Jaki będzie bilans końcowy? Oby korzystny dla całego miasta.