Ruda Śląska jeszcze mocniej musi zacisnąć pasa. To efekt mniejszych wpływów do budżetu oraz skutków ekonomicznych spowodowanych przez koronawirusa. Władze miasta rozpoczęły w poniedziałek proces wyłączania w nocy części miejskiego oświetlenia. Takie działanie mają dać oszczędności rzędu 750 tysięcy złotych do końca tego roku.

"Ciemno już, zgasły wszystkie światła. Ciemno już, noc nadchodzi głucha". Tak śpiewał w jednym ze swoich utworów Stan Borys. Teraz podobnych obrazków mogą się spodziewać mieszkańcy Rudy Śląskiej. Władze miasta zdecydował się wyłączyć w nocy część miejskiego oświetlenia. To efekt trudnej sytuacji finansowej miasta. Ograniczenia nie będą dotyczyły newralgicznych miejsc dla bezpieczeństwa, m.in. przejść dla pieszych.

- Po szczegółowych analizach postanowiliśmy nie iść wzorem Krakowa i nie wyłączać całego oświetlenia w mieście. Na tę chwilę wyłączymy co trzecią lampę oraz rezygnujemy z nocnego oświetlenia rudzkich kościołów - powiedział wiceprezydent Krzysztof Mejer.

Proce wyłączenia, co trzeciej latarni może potrwać nawet kilka dni. Wiceprezydent Mejer ma nadzieję, że miasto zaoszczędzi w ten sposób od 1 maja do końca tego roku nawet 750 tysięcy złotych. Duża część infrastruktury oświetleniowej w mieście to nadal lampy sodowe, które nie należą do energooszczędnych. Na podobny zabieg zdecydował się już jakiś czas temu Kraków, gdzie między północą a 4:00 nad ranem panują w kilku miejscach prawdziwe egipskie ciemności.

KOMENTARZE