Województwo śląski w ciągu tygodnia stało się polskim epicentrum wirusa COVID-19. Służby sanitarne zdiagnozowały do tej pory 2755 przypadków zakażenia, z czego 130 osób zmarło. Coraz większymi ogniskami choroby stają się śląskie kopalnie. Najszybciej chorych przybywa w Katowicach, Bytomiu oraz Rybniku.
We wtorkowy poranek Ministerstwo Zdrowia poinformowało o 236 nowych infekcjach w całej Polsce, z czego aż 99 z nich dotyczyło mieszkańców województwa śląskiego. W naszym regionie trwa nierówna walka z koronawirusem. Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna potwierdziła w sumie 2755 przypadków zakażenia, a 438 osób jest obecnie hospitalizowanych. W ciągu ostatniej doby w regionalnych laboratoriach wykonano 837 testów.
Największymi ogniskami chorobowymi w regionie były do tej pory Domy Pomocy Społecznej. Obecnie jeszcze więcej przypadków odnotowuje się w śląskich kopaniach, gdzie liczba zarażonych przekroczyło już 250 osób. Władze Polskiego Grupy Górniczej zdecydowały się przerwać fedrunek z powodu zagrożenia w kopalni ROW Jankowice w Rybniku oraz Murcki-Staszic w Katowicach. Lekarze i epidemiolodzy uważają, że ze względu na specyfikę pracy na dole zagrożenie wzrostu zachorowań jest realne.
Wzrost zachorowań wśród mieszkańców Rybnika, Bytomia oraz Katowic jest najczęściej związany z miejscem ich pracy. Lwia część tych osób pracuje w śląskich kopalniach. Dla porównania w Rudzie Śląskiej, gdzie miejscowy Sanepid nie odnotował we wtorek do godziny 13:00 żadnych nowych zakażeń najwięcej osób zostało zainfekowanych w stacji diali w Goduli.
Więcej osób zarażonych niż na Śląsku zmarło jedynie na Mazowszu (211 osób). W naszym regionie wykonuje się jednak sporo testów, a wskaźnik ozdrowień jest jednym z najwyższych w kraju. Do tej pory wyzdrowiało 599 osób.