Coraz goręcej w śląskich kopalniach. Związkowcy chcą pilnie spotkać się z premierem Mateuszem Morawieckim w sprawie katastrofalnej sytuacji ekonomicznej w Polskiej Grupie Górniczej. Górnicy obawiają się o miejsca pracy oraz sierpniowe wypłaty. Jeżeli do rozmów nie dojdzie jeszcze w lipcu w śląskich zakładach rozpocznie się regularny protest.
Ministerstwo Aktywów Państwowych nie podjęło żadnych realnych kroków na rzecz uzdrowienia sytuacji w polskim górnictwie i energetyce. Pan minister podawał kolejne daty ogłoszenia planu restrukturyzacji PGG czy strategii energetycznej kraju. Żaden z tych terminów nie został dotrzymany" – czytamy w wystąpieniu skierowanym do premiera Mateusza Morawieckiego przez górnicze związki zawodowe. Górnicy stracili resztki zaufania do wicepremiera Jacka Sasina.
- Premier Sasin przekroczył wszystkie możliwe granice. Dochodzą sygnały, że mogą wkrótce zostać zlikwidowane kopalnie te z PGG, jak i poza nią. Pan Sasin jest z godziny na godzinę coraz mniej wiarygodny - grzmiał Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności.
Zdaniem związkowców, sytuacja ekonomiczna Polskiej Grupy Górniczej jest fatalna. Ich zdaniem spółki energetyczne nie wywiązały się do tej pory z umów zawartych z węglowym potentatem i nie odebrały zakontraktowanego węgla. W dodatku do Polski nadal płynie ogromny strumień czarnego złota z odległych zakątków globu.
- W efekcie jest ogromna obawa, czy spółce wystarczy środków, żeby wypłacić wynagrodzenia 15 sierpnia. W tym momencie dla nas kluczowe jest utrzymanie miejsc pracy, ponieważ zamknięcie kopalń odbije się na całym regionie - dodał Kolorz.
Jeżeli negocjacje na najwyższym rządowym szczeblu nie rozpoczną się jeszcze w lipcu, to wznowi swoją działalność Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy Regionu Śląsko-Dąbrowskiego. Śląsk oraz Warszawę może zalać fala górniczych strajków.