Przez pandemiczne obostrzenia branża fitness straciła w 2020 roku od 3 do 4 miliardów złotych. Ekonomiści nie mają złudzeń, właściciele klubów fitness oraz siłowni będą odrabiać te straty przez wiele lat. Wielu przedsiębiorców musiało zredukować zatrudnienie. Jeszcze większe mogą być jednak koszty zdrowotne i społeczne wynikające z ograniczonej aktywności fizycznej Polaków.

W nowym raporcie „Zdrowie za miliard dolarów – branża fitness w Polsce i jej znaczenie dla ducha, ciała i PKB” Związek Przedsiębiorców i Pracodawców wskazuje, że w przeciwieństwie np. do gastronomii, która zaczęła funkcjonować w trybie zamówień na wynos, branża fitness mogła zmienić swój model biznesowy tylko w bardzo ograniczonym stopniu. Wprawdzie zaoferowała treningi w formie online, które zyskały grono zwolenników, lecz ze względu na brak sprzętu do ćwiczeń czy nadzoru trenera nie było ono tak liczne jak przy treningach w klubach.

– Straty branży fitness wynikające z lockdownu w 2020 roku można oszacować na około 3–4 mld zł, co oznacza, że siłownie będą musiały odbudowywać się przez kolejnych kilka lat. Dlatego tak ważne jest ich jak najszybsze uruchomienie – podkreśla  Jakub Bińkowski, dyrektor Departamentu Prawa i Legislacji Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.

W Polsce funkcjonuje ok. 10 tys. obiektów sportowo-rekreacyjnych, z czego ponad 3 tys. to kluby fitness bądź pokrewne. Branża fitness w 2019 roku zanotowała przychody w wysokości ok. 4 mld zł rocznie i jest warta ok. 0,2 proc. krajowego PKB. Nie ma jednak marginalnego znaczenia dla gospodarki, ponieważ stymuluje popyt również w innych sektorach (np. odzieżowym czy spożywczym). Według przytaczanych w raporcie ZPP szacunków Polskiego Instytutu Ekonomicznego jej wartość dodana wynosi w Polsce ok. 10 mld zł. Wraz ze współpracującymi podmiotami, dystrybuującymi m.in. sprzęt czy stroje do ćwiczeń, branża fitness kreuje też ponad 100 tys. miejsc pracy.

– Z punktu widzenia pracowników stan tej branży jest absolutnie kluczowy. Z punktu widzenia społecznego również, bo jest to branża o istotnym znaczeniu dla zdrowia publicznego. Uprawianie sportu wpływa m.in. na naszą odporność i samopoczucie – mówi Jakub Bińkowski.

Aktywność fizyczna pozytywnie wpływa na zdrowie, a im większy odsetek społeczeństwa jest aktywny, tym mniej chorób przewlekłych, absencji w pracy i kosztów dla systemu ochrony zdrowia. Instytut Badań Strukturalnych już kilka lat temu policzył, że koszty niewystarczającej aktywności fizycznej Polaków wynoszą około 7 mld zł rocznie. W tej kwocie ok. 6 mld zł to straty spowodowane absencją pracowniczą, a 900 mln zł to koszty publicznego systemu ochrony zdrowia. Aktywizacja zaledwie 10 proc. populacji zwiększyłaby liczbę pracujących w gospodarce o 37 tys. osób i przełożyła się na oszczędności w wysokości 1 mld zł.

Tymczasem ze względu na lockdown i obostrzenia wprowadzane przez rząd – który wiosną zeszłego roku zakazał aktywności fizycznej na świeżym powietrzu – poziom aktywności fizycznej Polaków spada. W 2020 roku był poniżej minimalnego poziomu koniecznego do utrzymania zdrowia.

– Wiadomo, że branża fitness współuczestniczy w aktywności fizycznej Polaków. Zamknięcie tej branży – zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym, kiedy trudno trenować na zewnątrz – jest szczególnie niebezpieczne. Badania naukowe pokazują, że nawet niewielka redukcja codziennego wysiłku fizycznego natychmiast negatywnie przekłada się na zdrowie i naszą podatność na choroby przewlekłe. To w długiej perspektywie zwiększy koszty obsługi systemu zdrowotnego – mówi Sebastian Stodolak, szef Departamentu Badań i Analiz Warsaw Enterprise Institute. – Będzie też większym kosztem dla pracodawców, ponieważ pracownicy, którzy trenują, rzadziej zapadają na choroby i rzadziej chodzą na zwolnienia chorobowe.

Szacowane, całkowite koszty przewlekłych chorób niezakaźnych w Polsce wynoszą około 87,7 mld zł. Branża fitness, wspierając aktywność fizyczną Polaków, ma istotny wkład w ograniczanie zachorowalności na choroby przewlekłe, co z kolei przekłada się na wielomiliardowe oszczędności dla pracodawców i budżetu państwa.

Dlatego ZPP ocenia: „zamykanie obiektów sportowych przyniosło więcej szkody niż pożytku”. O ile jeszcze na początku pandemii decyzje te były zrozumiałe, o tyle ich ponawianie jesienią – kiedy wzrosła wiedza na temat transmisji koronawirusa – branża określa jako bezzasadne.

– Żyjemy z wirusem już rok i mamy dane naukowe, które pokazują, że w siłowniach nie dochodziło do zwiększonego przyrostu zakażeń. Nie ma więc powodów, żeby dalej utrzymywać zamknięcie tej dziedziny gospodarki – przekonuje Sebastian Stodolak. – Poza tym siłownie są niejako wewnętrznie zabezpieczone przed transmisją koronawirusa. O ile prawdopodobnie ktoś pójdzie do pracy, jeśli ma gorączkę albo źle się czuje, bo taka jest presja pracodawcy, o tyle na trening raczej się nie wybierze, bo po prostu nie będzie miał na niego siły.

– Branża fitness pewnego rodzaju rygory sanitarne wprowadziła jeszcze przed pandemią. W klubach sportowych standardem jest dezynfekcja miejsc i urządzeń wykorzystywanych do ćwiczeń. Rygor sanitarny tak czy inaczej w tych miejscach funkcjonuje – dodaje Jakub Bińkowski.

Eksperci zrzeszeni wokół ZPP postulują jak najszybsze odmrożenie działalności klubów fitness i innych obiektów sportowych przy zachowaniu reżimu sanitarnego. Proponują także szereg narzędzi, które przyspieszą proces odbudowywania strat. Wśród krótkoterminowych działań wymieniają uszczelnienie tarczy antykryzysowej i zachęcenie banków do otwarcia linii płynnościowych dla przedsiębiorców oraz pakiet tymczasowych ułatwień podatkowych. Jako rozwiązania do wprowadzenia na stałe eksperci zaproponowali zachęty podatkowe do kultywowania aktywności sportowej (m.in. ulgi na korzystanie z obiektów sportowych), wprowadzenie sportu jako metody leczenia czy współpracę systemu edukacji z placówkami fitness. 

Źródło: Newseria

KOMENTARZE