Coraz wyższe koszty produkcji oraz trudna sytuacja na rynku węgla. To główne bolączki śląskich kopalń, które coraz częściej zaciskają pasa. Czy górnicy powinni zacząć obawiać się o swoje miejsca pracy?
Medialna burza przetoczyła się przez Śląsk po słowach wiceministra gospodarki, Tomasza Tomczykiewicza, który zwrócił uwagę na problem trwale nierentownych kopalń. Całym zamieszaniem zdziwiona jest Posłanka Danuta Pietraszewska. Jej zdaniem rząd nie zamierza likwidować żadnych miejsc pracy.
O zamykaniu kopalń na Śląsku nie chce słyszeć opozycja, zwracając uwagę na pakiet klimatyczno-energetyczny, który może okazać się przysłowiowym gwoździem do trumny dla polskiego górnictwa.
Z danych resortu gospodarki wynika, że w pierwszym kwartale tego roku przychody ze sprzedaży węgla spadły o ponad 10 procent, natomiast koszty produkcji wzrosły o ponad 5 procent. Dlatego spółki węglowe coraz poważniej myślą o oszczędnościach. Zaciskać pasa zaczął już Katowicki Holding Węglowy.
Władze Jastrzębskiej Spółki Węglowej coraz poważniej myślą o wydłużeniu tygodnia pracy.
Sytuacja na rynku węgla nadal nie jest różowa. Ceny są niskie, a na kopalnianych zwałach znajduje się około 9 milionów ton tego surowca. Pokaźne zapasy są również w elektrowniach.
Co roku do Polski trafia kilkanaście milionów ton węgla z importu, głównie z Ukrainy oraz Rosji. A to niestety ma znaczący wpływ na cenę czarnego złota na polskim rynku.
Zdaniem ekspertów, koniunktura na rynku surowców może poprawić się na początku przyszłego roku.