Trener Zbigniew Smółka zrezygnował z prowadzenia Cidrów.
Zbigniew Smółka tylko kilkanaście dni był szkoleniowcem śląskiego pierwszoligowca. - Spakowałem się i wyjechałem. W takich warunkach nie da się pracować - podkreśla.
Decyzja Smółki to jednak nie najgorsza informacja dnia. Wszystko wskazuje na to, że pierwszoligowy Ruch przestanie istnieć! Tomasz Baran, prezes "Cidrów" na środę zwołuje konferencję prasową. - Nie da się zarządzać klubem, gdy ciągle brakuje pieniędzy - mówi prezes, ale nie chce ubiegać faktów. - Zapraszam na środę - powtarza.
Smółka przejął zespół po Arturze Skowronku. Od początku powtarzał, że jego misja ma charakter "samobójczy". - Wiedziałem, że będzie bardzo biednie, ale miało być też uczciwie. Okazało się, że w Radzionkowie trudno nawet o budżet na trzecioligowym poziomie - mówi Smółka, który już pożegnał się z drużyną. Razem z nim Radzionków opuścili też testowani przez niego gracze. - Bardzo smutne, że tak to się skończyło, gdyż nawet te kilkanaście dni, które spędziłem w Radzionkowie to nie był stracony czas. Spotkałem na swojej drodze nowych, ciekawych ludzi. W takich warunkach nie mogliśmy jednak współpracować - mówi szkoleniowiec.
Ruch od dawna ma problemy finansowe. Sposobem na ratowanie klubowego budżetu była sprzedaż piłkarzy, ale nie tym razem. Po ostatnim sezonie Cidry miały tylko czterech zawodników z ważnymi kontraktami.
Problemem były również długi i przestarzały stadion. Działaczom wielkim wysiłkiem udało się uzyskać licencję na grę w pierwszej lidze. Prezes Baran podkreślał jednak, że to za mało, żeby być pewnym startu w rozgrywkach.
Prezes prowadził rozmowy z miastem i miejscowymi biznesmenami w sprawie współfinansowania Ruchu. Wygląda jednak na to, że pomoc nie przyszła. Ruch prawdopodobnie nie przestanie istnieć. Pierwszy zespół może zająć miejsce rezerwy, która właśnie spadła do A-klasy.
Źródło: www.sport.pl