Nie tak miała wyglądać runda rewanżowa w wykonaniu szczypiornistów Grunwaldu. Rudzianie, którzy wiosną grają większość spotkań u siebie, więcej punktów tracą aniżeli zdobywają.
W poprzednim meczu u siebie przegrali z rezerwami Vive Kielce, teraz okazali się słabsi od siódemki z Bochni. Spotkanie rozstrzygnęło się już właściwie w pierwszej połowie. Po trzydziestu minutach goście prowadzili 20:11. Rudzianie w tym okresie nie istnieli na parkiecie.
- Graliśmy jak reprezentacja Polski w meczu ze Szwecją. Szkoda, tylko, że na tym porównania się kończą - podsumował gorzko trener Grunwaldu, Marcin Księżyk. Przebudzenie rudzian nastąpiło w drugiej połowie. Grunwald zaczął systematycznie odrabiać straty. Doszedł rywali na jedna bramkę, ale w końcówce więcej sił i zimnej krwi zachowali goście. Wygrali 27:25, a Grunwald na wskutek tej porażki zredukował swe szanse na awans do pierwszej ligi.
- Skomplikowaliśmy sobie sytuację. Musimy oglądać się na rywali i liczyć na ich potknięcia. Przede wszystkim jednak już sami nie możemy tracić punktów - kręcił głową Marcin Księżyk. Grunwald w tabeli drugiej ligi jest na trzecim miejscu, do wicelidera z Sandomierza traci dwa oczka, ale Wisła ma jedno spotkanie mniej rozegrane.