Do silnego wstrząsu doszło dzisiaj przed godziną 9:00 w bielszowickiej części kopalni Ruda. Tąpnięcie miało miejsce w rejonie ściany na poziomie 780 metrów pod ziemią. Po tym zdarzeniu urwał się kontakt z dwoma górnikami, którzy są obecnie poszukiwani przez ratowników.

- Po wstrząsie z dwiema osobami przebywającymi w tamtym rejonie nie ma kontaktu, jest ogłoszona akcja. Na miejscu są ratownicy z kopalni, zostali też powiadomieni ratownicy z Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego - poinformował rzecznik Polskiej Grupy Górniczej, Tomasz Głogowski.

W zagrożonym rejonie było siedmiu górników, którzy prowadzili prace konserwacyjne, a barbórkową "szychtę" rozpoczęli o 6.30. W tym rejonie zakładu górniczego nie było prowadzone wydobycie. – Po wstrząsie pięciu górników bezpiecznie się wycofało, nie odnieśli obrażeń - dodał rzecznik.

Do zawału doszło na odcinku 50-60 metrów. Ratownicy namierzyli sygnał z lokalizatorów, które mają przy sobie dwaj zasypani ślusarze. Akcja ratownicza trwa już ponad 10 godzin, a wyrobisko jest udrażnianie z dwóch stron ręcznie. Jak przyznają władze kopalni, trwa walka z czasem, żeby jak najszybciej dotrzeć do górników.

- Nawiązano kontakt głosowy z jednym z górników. Udało mu się przekazać koc i wodę. Kontakt wzrokowy jest bardzo ograniczony, ale z relacji tego pracownika wynika, że widzi lampki górnicze ratowników - zdradził Tomasz Głogowski.

W sobotę o godz. 0:30 w nocy ratownicy dotarli do pierwszego z poszkodowanych górników. Mężczyzna z kilkoma obrażeniami kończyn został przetransportowany do szpitala św. Barbary w Sosnowcu, gdzie znalazł się fachową opieką ortopedyczną. Lekarze ocenili jest stan jak dobry.

W rudzkiej kopalni cały czas trwa akcja poszukiwawcza drugiego ślusarza.

 

KOMENTARZE