W Polsce smog zabija kilkunastokrotnie więcej osób, niż ginie ich w wypadkach samochodowych. Głównym winowajcą jest niska emisja ze źródeł komunalnych, a w miastach do problemu przyczynia się też transport drogowy i emitowane przez niego spaliny. Problem smogu i zanieczyszczeń powietrza, który dotyczy całej Polski, niczym w soczewce skupia się na Śląsku i wraca jak bumerang w każdym sezonie grzewczym.
– Akcja „Oddech dla Polski” może być pewną iskrą dla całej Polski. Założyliśmy koalicję, żeby zaapelować i uświadomić mieszkańcom całego kraju, jak ważne dla ludzkiego życia jest czyste powietrze – powiedział Antoni Szlagor, burmistrz Żywca.
Polska już od lat plasuje się w niechlubnej czołówce państw Unii Europejskiej z najbardziej zanieczyszczonym powietrzem. Szkodliwe substancje wdycha na co dzień 90 proc. Polaków, a poziom stężenia szkodliwego pyłu PM10 i rakotwórczego benzo(a)pirenu jest przekroczony na większości obszarów kraju. Najnowsze badania z Uniwersytetu Harvarda i University College London pokazują, że wskutek chorób wywoływanych zanieczyszczeniem powietrza, takich jak astma, przewlekła obturacyjna choroba płuc, niewydolność oddechowa czy choroby układu krążenia, w Polsce umiera co roku ok. 90 tys. osób. To niemal dwa razy więcej, niż do tej pory szacowano, i więcej nawet, niż umiera ich wskutek innego czynnika ryzyka – palenia papierosów i narażenia na dym papierosowy (81 tys. zgonów rocznie).
Jedną z głównych przyczyn złej jakości powietrza jest niska emisja pochodząca ze źródeł komunalnych. W Polsce ok. 3,5 mln budynków wciąż jest zaopatrywanych w ciepło z przestarzałych pieców węglowych, tzw. kopciuchów. To one odpowiadają za ok. 87 proc. emisji rakotwórczego benzo(a)pirenu. Nie spełniają przy tym żadnych norm emisyjnych, są bezklasowe i emitują średnio od 7 do 23 razy więcej pyłów w stosunku do nowoczesnych kotłów. Są też droższe w utrzymaniu, ponieważ utrzymują sprawność średnio na poziomie ok. 60 proc. To oznacza, że wykorzystują efektywnie tylko 600 kg węgla z każdej spalonej tony.
Utrzymywanie tzw. kopciuchów nie opłaca się więc ani gospodarzowi, ani środowisku. Tym bardziej że w ramach rządowego programu Czyste Powietrze aż do 2029 roku można skorzystać z dotacji Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej na wymianę starego pieca. Co więcej, zgodnie z uchwałami antysmogowymi do końca 2021 roku trzeba wymienić wszystkie kotły, które mają więcej niż 10 lat i nie mają tabliczki znamionowej. Głównym problemem często okazuje się jednak brak wiedzy i świadomości, zwłaszcza wśród starszych pokoleń, które nie wiedzą, jak przeprowadzić taką inwestycję.
– Rozpoczęliśmy program czystej emisji i wymiany nieekologicznych pieców już w 2007 roku, kiedy o temacie smogu nikt jeszcze zbytnio nie mówił. I mieszkańcy wiele tych pieców wymienili. To oczywiście wiąże się z pewnymi niedogodnościami, bo teraz ekogroszek kosztuje o wiele więcej niż wcześniej, więc wśród mieszkańców powstaje wewnętrzne spięcie: „wymieniłem piec, a teraz nie mam pieniędzy na opał”. Dlatego tym mieszkańcom, których nie stać, pomagamy poprzez różnego typu działania, poprzez Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej – wyjaśnia burmistrz Żywca.
W kwietniu ubiegłego roku Forum Energii i KAPE przygotowały „Antysmogową mapę drogową dla Żywca. Czyste ciepło do 2030 roku”. Eksperci wskazali w nim, że mieszkańcy Żywca za ogrzewanie płacą 62 mln zł, z czego połowa idzie na węgiel. Około 80 proc. energii pierwotnej do ogrzewania domów pochodzi bowiem z węgla. Przejście na czyste źródła ciepła będzie kosztować 69 mln zł, czyli niewiele więcej, ale ograniczeniu ulegną również koszty zdrowotne smogu. Rok temu były one szacowane na 137 mln zł, a możliwa jest ich redukcja do 9 mln zł.
– Najważniejsza jest edukacja, zmiana mentalności. Musi być chęć do działania, zrozumienie ze strony mieszkańców, że my nie działamy wbrew ich woli, ale chcemy to robić razem z nimi, żeby wszystkie te działania przyniosły wymierne efekty – podkreśla Antoni Szlagor.
Według kalkulatora Polskiego Alarmu Smogowego spędzenie 4 godz. dziennie przez rok na powietrzu w niektórych miastach województwa śląskiego może być równoważne wypaleniu nawet 7 tys. papierosów, biorąc pod uwagę wdychane w tym czasie do płuc stężenia rakotwórczego benzo(a)pirenu. Podczas palenia papierosa wydziela się dym zawierający szkodliwe i rakotwórcze chemikalia, podobne do tych zawartych w smogu. Z tego powodu jednym z elementów kampanii „Oddech dla Polski” jest również walka z papierosami za pomocą wszystkich dostępnych środków, pozwalających wyeliminować szkodliwy dym papierosowy z przestrzeni miejskiej. Niektóre z miast rozważają możliwość utworzenia specjalnych stref wolnych od papierosów. Prowadzą również działania edukacyjne i profilaktyczne.
W Żywcu, Tarnowskich Górach i Wodzisławiu Śląskim stanęły punkty pozwalające na wykonanie badań spirometrycznych. Odwiedzający je mieszkańcy mogli nie tylko za darmo wykonać badanie, lecz również otrzymać porady przygotowane przez Fundację Ochrony Zdrowia Publicznego, pozwalające lepiej zrozumieć istotę nałogu, jakim jest palenie papierosów, związane z nim ryzyka zdrowotne i możliwości wyjścia z uzależnienia. Zgodnie z szacunkami Ministerstwa Zdrowia koszty medyczne i pozamedyczne palenia papierosów oraz narażenia na dym papierosowy osób postronnych sięgają około 33 mld zł.
– Czyste powietrze możemy mieć dzięki różnym działaniom dotyczącym smogu, ruchu samochodowego czy nawet w sferze palenia papierosów. Każdy z tych obszarów jest ważny – mówi burmistrz Żywca. – Wszyscy też musimy zdać sobie sprawę, jak niezwykle ważna jest dla nas zieleń, która szybko przetwarza dwutlenek węgla na tlen.
W ramach akcji „Oddech dla Polski” na rynkach w Żywcu, Wodzisławiu Śląskim i Tarnowskich Górach stanęły „zielone ściany”, pokryte roślinnością pochłaniającą szkodliwe związki. Każdy z mieszkańców będzie mógł zawiesić na nich swoją roślinę, żeby symbolicznie wesprzeć walkę o czystsze powietrze.
W miastach do problemu smogu przyczynia się też transport drogowy i emitowane przez niego spaliny. Zawarte w nich substancje (m.in. tlenek węgla, tlenek azotu, związki ołowiu, tlenki siarki, metale ciężkie oraz węglowodory HC i ich pochodne) są dużo bardziej szkodliwe niż zanieczyszczenia pochodzące z fabryk, a na dodatek znajdują się dokładnie na wysokości nosa i to w ogromnym stężeniu, przez co spacer wzdłuż zakorkowanej ulicy jest wręcz „inhalacją” z mieszanki trucizn.
Na dodatek Polacy są przyzwyczajeni do prywatnego transportu – na każdy 1 tys. mieszkańców przypada ok. 580 samochodów, co jest wskaźnikiem niemal dwukrotnie wyższym niż w krajach rozwiniętych, takich jak Niemcy czy Austria, gdzie na każdy 1 tys. osób przypada ok. 300 aut. Jeździmy jednymi z najstarszych samochodów w UE, które statystycznie mają ok. 13 lat, ale wiek co trzeciego auta przekracza nawet 20 lat. Według danych z kontroli NIK w Polsce co czwarte auto przekracza limit emisji pyłów PM, a co drugie – limit emisji tlenku węgla.
Samorządy od lat starają się zająć również i tym problemem, m.in. wprowadzając strefy czystego transportu, promując komunikację miejską albo kupując elektryczne autobusy. Choć problem smogu udaje się ograniczać, to jak bumerang wraca on w sezonie grzewczym.
– Wspólnie z gminami realizujemy m.in. program Stop Smog i Słoneczna Żywiecczyzna, w którym zastępujemy źródła wytwarzające smog, wymieniamy je na fotowoltaikę i pompy ciepła. W tej chwili realizujemy 3 tys. takich instalacji w całym powiecie żywieckim. Wszystkie te działania – w tym też podłączenie się do ciepła systemowego, szukanie nowych rozwiązań w gospodarce odpadami, wprowadzenie autobusów ekologicznych, apelowanie do mieszkańców, przynoszą efekty – mówi Antoni Szlagor. – Jeszcze w 2016 roku byliśmy w czołówce najbardziej zasmogowanych miast w Polsce. Gdy rozpoczęliśmy tę ogromną walkę ze smogiem, wylecieliśmy z tego rankingu, teraz Żywca już w nim nie ma. My o smogu możemy jedynie mówić w okresie grzewczym, jesienno-zimowym. W pozostałych go u nas nie ma. Ale o to właśnie chodzi, żeby wygrać tę walkę ze smogiem w okresach grzewczych.
Eksperci Forum Energii szacują, że do 2030 roku żywieckie inwestycje na źródła ogrzewania i ocieplenie budynków sięgną 407 mln zł, a nakład ten może się zwrócić w ciągu nieco ponad trzech lat.
Źródło: Newseria