Prawie na pewno nie poznamy nowego prezydenta miasta po I turze. Wszystkie sondaże pokazują jasno, że rywalizacja będzie na tyle zacięta, że potrzebna będzie dogrywka. Szkoda, że prawie żaden z sondaży nie został przeprowadzony na próbie ponad 1000 osób, ponieważ tylko takie badanie jest obarczone najmniejszym ryzykiem błędu statystycznego na poziomie 1-3 procent. W kilku przypadkach metoda oraz grupa badawcza pozostawiała sporo do życzenia. Z tego powodu wszystkie sondaże, dotyczące rudzkich wyborów trzeba traktować w kategoriach przedwyborczego horoskopu.
Ta kampania pod wieloma względami przejdzie do historii. 7 kandydatom, pomimo wakacji, udało się uzbierać 3 tysiące podpisów poparcia. Paweł Dankiewicz i Krzysztof Toboła - Kandydat na Prezydenta Rudy Śląskiej zbierali je po kilkanaście godzin dziennie. Czasem w pojedynkę. Po raz pierwszy wszyscy kandydaci tak mocno postawili na swoją obecność w social mediach. Maciej Mol komitet PLSP Nowy prezydent Rudy Śląskiej starał się opanować Facebooka, Krzysztof Mejer - kandydat na prezydenta Rudy Śląskiej nie dał nikomu spokojnie pooglądać ulubionych vlogów na YouTubie. W tyle nie pozostali Marek Wesoły - Kandydat na Prezydenta Rudy Śląskiej i Michał Pierończyk - kandydat na prezydenta Rudy Śląskiej. Wesoły na swoich banerach wyborczych umieścił Kod QR i publikował filmiki nawet na TikToku. Pierończyk w końcu polubił kamerę, a ona również spojrzała na niego nieco łaskawszym okiem. Jego spoty chyba każdy rudzianin widział chociaż raz. A i na mieście obu kandydatów można było spotkać prawie we wszystkich dzielnicach. Nie tylko na festynach.
Najmniej rozmownym kandydatem w tej kampanii był bez wątpienia Mol, który swój pomysł na Rudę Śląską oparł na biznesplanie, zakładającym ściągnięcie do miasta tysięcy firm. Czy to realne? Mało widoczna była Jolanta Milas KP, której nieodzownym atrybutem stała się miotła oraz czerwony kostium w czasie jednej z debat. Trzeba przyznać, że wyglądała w nim bardzo dobrze i w 100-procentach uniosła ciężar czerwonego koloru.
Dla Wesołego te wybory to kwestia ambicjonalna. Samorządowiec, poseł, przedsiębiorca po raz trzeci staje przed szansą objęcia władzy w mieście. Dobrze widoczny na bilbordach oraz w internecie, może liczyć na poparcie m.in. rudzkich klubów sportowych, byłych prezydentów oraz prawicowego elektoratu.
Pierończyk wyszedł zza wiceprezydenckiego biurka i chce stanąć w końcu w pierwszym szeregu. Jest "synkiem" z Rudy, lubi "se pogodać" czym zaskarbił sobie sympatię części rudzian. Im dłużej trwa kampania, tym lepiej się prezentuje na wszystkich możliwych polach. Zaufało mu wielu obecnych radnych, co też może mieć swoje przełożenie na wyborczy wynik.
Wielu ekspertów zadaje sobie pytanie, jak wynik w I turze osiągnie Mejer? Dołączenie do jego sztabu Aleksandry Poloczek pewnie zagwarantowało mu 3-5 procent dodatkowego poparcia. Kampanię prowadził na dobrym poziomie, jak przystało na byłego PR-owca i dziennikarza. Przyzwyczaił swoich wyborców do porannych relacji na Facebooku i wszędzie było go pełno. W 2019 roku nie zdołał zostać radnym, jednak od tego momentu postawił na interakcję z mieszkańcami i stał się jeszcze bardziej rozpoznawalny.
Od początku wyborczej batalii najbardziej iskrzyło na linii Mejer - Pierończyk. Zaczęło się od przejęcia schedy po śp. Grażynie Dziedzic, a skończyło na rudzkim pochodzeniu i oskarżeniach o niszczenie bannerów wyborczych. Każda kampania ma jakieś swoje smaczki. Na koniec nieco głośniej zrobiło się o "Aferze lodowej", po wpisie facebookowym Dankiewicza o wyzyskiwaniu dzieci podczas kampanii przez Aleksandrę Poloczek. Możliwe, że cała sprawa umarłaby śmiercią naturalną po 24 godzinach w czeluściach internetu, bo mało kto w te rewelacje wierzył…jednak komitet wyborczy Krzysztofa Mejera postanowił w trybie wyborczym wnieść sprawę do sądu. Sąd jednak oddalił ich pozew. Od tego momentu chyba we wszystkich sztabach na darmowy soczek i lody dzieci nie mają raczej co liczyć...
Ruda Śląska to miasto specyficzne. Jeżeli ktoś zapyta rdzennego mieszkańca Nowego Bytomia skąd jest...to najpierw powie, że z Fryny, a dopiero później, że z Rudy Śląskiej. Podobnie jest w pozostałych dzielnicach. Rzadko orzegowianin wsłucha się w potrzeby halembianina, który marzy o obwodnicy, bo przecież dla niego priorytetem jest remont chodnika, którym codziennie chodzi po krupnioki do Kusia. Czasem trudno w tym wszystkim znaleźć złoty środek, ale to dobitne pokazuje, że rudzianie genetycznie nie są podatni na podszepty z zewnątrz. W I turze wyborów poparcie prezydenta Sosnowca, Sopotu, PiS czy PO nie powinno mieć znaczącego wpływu na wyniki. Chyba, że któryś z kandydatów może liczyć na poparcie lokalnych struktur. W dodatku to pierwsze wybory od lat, w czasie których większość z nich mocno podkreśla fakt, że są bezpartyjni. Znak czasów?
Frekwencja w przypadku I tury może mieć znaczenie kluczowe. Jeżeli do urn uda się zgodnie z rudzką tradycją poniżej 40 procent uprawnionych do głosowania to jedynie kandydat, posiadający najbardziej zdyscyplinowany elektorat będzie miał szanse na to, żeby znaleźć się w II turze. W 2006 roku frekwencja wyniosła zaledwie 36,33 procent, w 2010 roku - 38,51 procent, w 2014 - 38,67 procent, natomiast w 2019 - 38,48 procent. Czy zgodnie z przewidywaniami, niektórych politologów ten najbardziej żelazny elektorat, da pewne miejsce w dogrywce Wesołemu? A może Pierończykowi? O tym przekonamy się już za kilkadziesiąt godzin.
Na koniec apel do Wszystkich. 11 września idźcie na wybory i postawcie na kandydata, którego wizja miasta najbardziej Wam odpowiada. To Wy decydujecie o tym, w jakim mieście przyjdzie Wam żyć, pracować czy spędzać wolny czas z rodziną.