Ostatnia sesja rady miasta trwała ponad 9 godzin. W świetle kamer radni podzielili się na dwa obozy. Jedni popierają działania władz miasta, drudzy są coraz twardszą opozycją. Jaką rolę w tym wszystkim odegrał były prezes rudzkich wodociągów? Czy władze miasta powinny bać się kamer?

Podczas ostatniej sesji rady miasta spore zamieszanie wywołało oświadczenie Zbigniewa Domżalskiego. Były prezes rudzkich wodociągów i jeden z architektów politycznego sukcesu Grażyny Dziedzic odniósł się do zarzutów pod swoim adresem.

- W ciągu kilku ostatnich tygodni wielokrotnie zwoływano posiedzenie rady nadzorczej spółki. Przeprowadzono także dwa audyty. Czegoś takiego nie życzę żadnemu prezesowi – zdradził Zbigniew Domżalski, były prezes PWIK Ruda Śląska.

Co ciekawe Domżalskiego w obronę wzięła nawet opozycja.

- Można się różnić co do strategi działania spółki, jednak nie rozumiem dlaczego prezydent miasta niszczy ludzi – grzmiał z rajcowskiej mównicy Jarosław Kania.

Na kontratak ze strony władz miasta pozostanie nam nieco poczekać, ponieważ po raz kolejny niektórych peszyły obiektywy kamer.

- Trudno zgodzić się z tym, żeby wsadzić ludzi do zamrażarki. Jeżeli nie będzie kamer, będa samo radni, poinformuję ile ta zamrażarka kosztowała spółkę - oznajmiła Grażyna Dziedzic, prezydent miasta Ruda Ślaska. 

Politolodzy takie wypowiedzi władz miasta oceniają surowo. Bardziej wyrozumiali są natomiast samorządowcy.

Całej sprawie pikanterii dodaje fakt, że działań prezydenta miasta nie popiera już szefostwo Porozumienia dla Rudy Śląskiej. To nietypowa sytuacja twierdzą eksperci, jednak nie wierzą we wcześniejsze wybory.

Jednak jak na razie samorządowa ruletka w Rudzie Śląskiej kręci się nadal. Ci, którzy sprzeciwiają się władzy szybko lądują na aucie, a mieszkańcy nadal czekają na otwarcie pierwszego odcinka trasy N-S oraz parku wodnego.

KOMENTARZE