Miały ratować życie, a okazały się wadliwe. Mowa o aparatach ucieczkowych, które są podstawowym wyposażeniem każdego górnika, pracującego pod ziemią. Sprawą zajął się już Wyższy Urząd Górniczy.
- W czasie katastrofy, zadymienia chodnika czy pożaru aparaty ucieczkowe pozwalają oddychać górnikom w miejscu, gdzie warunki klimatyczne na to nie pozwalają. Dlatego ten sprzęt zawsze musi być sprawny w 100-procentach – powiedziała Jolanta Talarczyk, rzecznik Wyższego Urzędu Górniczego.
Szerokim echem odbiła się na Górnym Śląsku informacja o dużej partii wadliwych aparatów. Jako pierwsze alarm podniosły władze Katowickiego Holdingu Węglowego.
- Kontrola przeprowadzona w kopalni Mysłowice – Wesoła wykazała, że prawie 60 procent aparatów miała jakieś usterki. Sprzęt został wycofany z użytku i zastąpiony nowym. Aparaty zostały również sprawdzone na innych naszych kopalniach – zdradził Wojciech Jaros, rzecznik prasowy Katowickiego Holdingu Węglowego.
Rękę na pulsie trzyma również Wyższy Urząd Górniczy, który zapowiada wzmożone kontrole w wielu kopalniach.
Więcej we wtorkowym serwisie informacyjnym.